Tuesday, October 28, 2014

Deep Dive: ROV'y oceaniczne.

Często mówimy o łazikach marsjańskich. O tym, że Mars jest właściwie zasiedlony przez zdalnie sterowane roboty, które mają też dużą autonomię działania. Kojarzymy eksplorację przy pomocy robotów z przestrzenią kosmiczną gdy tymczasem tutaj na Ziemi, a właściwie w naszych oceanach aż się roi od różnego rodzaju robotów oceanicznych, tzw. ROV czyli Remotely Controlled Vehicles. Gdyby nie te "rowery" oceanów nie wiedzielibyśmy nawet połowy z tego małego procenta wiedzy jaką udało nam się do tej pory zgromadzić w badaniach oceanologicznych. Ponadto doświadczenie i wiedza zgromadzona w czasie eksploatacji tych oceanicznych robotów może być bezcenna w przyszłych misjach kosmicznych na księżyce naszego Układu Słonecznego, na których istnieją oceany. W poszukiwaniu życia podobnego do tego jakie istnieje w naszych ziemskich regionach Arktyki gdzie pod grubą skorupą lodu, w wodach oceanów kwitnie fantastyczna różnorodność życia być może będziemy musieli budować i wysyłać sondy kosmiczne zaopatrzone włąśnie w ROV'y, które po wylądowaniu na powierzchni np. Europy czy Enceladusa przetopią się (lub po prostu wpłyną przez jakąś szczelinę) przez warstwę lodu i będą samodzielnie badać pozaziemskie oceany i ewentualnie istniejące tam formy życia.


Jakie były jednak początki tych "łazików" oceanicznych? Powiedzenie, że matka jest potrzebą wynalazku, a zguba może być jego ojcem nie było chyba tak istotne jak w przypadku tworzenia podwodnych staktów o zastosowaniach technicznych.

W 1966 roku, 10 dni po tym jak samolot US niosący cztery bomby atomowe zedrzył się z innym w Hiszpanii, Departament Obrony USA nie był jeszcze gotowy, aby przyznać, że nie może odnaleźć jednej, zagubonej bomby.

Na południowym wybrzeżu Hiszpanii trwały intensywne poszukiwania, ale "departament, który oficjalnie odmówił potwierdzenia, że brakuje bomby wodorowej również odmówił określenia celu trwających poszukiwań" - New York Times.

Departament obrony USA potwierdził tylko, że przygotowuje się do wysłania Aluminautu - pojazdu podwodnego zbudowanego przez spółkę Reynold Metal Company zakontraktowaną przez US Navy oraz ówcześnie najnowocześniejszy pojazd podwodny Alvin, który mógł zabrać na pokład małą załogę na duże głębokości oceanu. Aluminaut został zbudowany w 1964 roku. W tym samym roku także Alvin przybył do Woods Hole Oceanographic Institution.

Video 1 o batyskafie Alvin:

To właśnie pojazdy takie jak te pomogły ludziom zobaczyć więcej niż kiedykolwiek przedtem z tego co dzieje się w oceanie. Zaledwie sześć lat wcześniej, w styczniu 1960 roku, inny rodzaj jednej z pierwszych, badawczych głębinowych łodzi podwodnych - Triest wziął załogę złożoną z dwóch osób - Jaques'a Piccard i porucznika US Navy Don'a Walsh (zobacz też nasz poprzedni post o "SeaOrbiter") na głębookść ponad 35.000 stóp (10,916 metrów) o obrębie Rowu Mariańskiego, głębiej niż kiedykolwiek wcześniej i później zdołał dotrzeć człowiek.

Odnaleźć brakującą bombę wodorową, której rzeczywiście brakowało, nie było łatwym zadaniem i dlatego Navy sprowadziła nie tylko Aluminaut i Alvina, ale także inny rodzaj pojazdu podwodnego tzw. CURV (Cable-Controlled Underwater Recovery Vehicle). którego zadaniem było faktyczne podniesienie bomby i przyniesienie jej z powrotem an powierzchnię. Ostatecznie to Alvin znalezł bombę, ale w czasie process podnoszenia spadła ona ponownie na dno. Alvin odnalezł ją ponownie, ale kiedy wysłano CURV aby je odzyskać, pojazd zaplątał się w spadochron przyczepiony do bomby. W końcu Navy wyciągneła wszystko na głębookść na której nurkowie mogli już bezpośrednio pracować i przenieść bombę do uzdy podłączonej pod dnem statku.

Video 2 o batyskafie Alvin: https://www.youtube.com/watch?v=GIopZkLQaXY

Dzisiaj zdalnie sterowane pojazdy i roboty podwodne pracują na całym świecie. Jak CURV, urządzenia te są podłączone do swoich operatorów przez kabel i służą do sondowania głębokości oceanu i sporządzania jego map, przeprowadzania działań naukowych czy np. dokonywania próbnych i nadzorowania już wykorzystywanych głębinowych odwiertów naftowych. Urządzenia te służą także poszukiwaczom zaginionych staktów np. w czasie działań wojennych II wojny światowej oraz poszukiwaczom wszelkich skarbów.


Istnieje nawet projekt OpenROV (ROV: Remotely Operated Vehicle) zainicjowany przez byłego praktykanta w NASA i jego kolegę, który zaczął się w garażu domu w tej samej miejscowości w której w innym garażu swoje początki stawiała firma Apple - Cupertino, California (USA). W ciągu dwóch godzin twórcy OpenROV zebrali 20,000USD poprzez serwis Kickstarter za które zbudowali pierwsze zestawy do samodzielnej budowy robotów. Dzisiaj Open ROV działa w ponad 50 krajach i pozwala każdemu kto ma kilkuset dolarów (849,00USD) do "staracenia" na samodzielne odkrywanie tajemnic oceanu, kontrolując go poprzez własnego laptopa.

Taki robot może zejść na głębokość do 100 metrów. Nie zabierze nas więc w głąb Rowu Mariańskiego, ale, hej nie wszyscy możemy być James'em Cameron'em.

Źródło: Oceanleadership.org Na podstawie artykułu Sarah Laskow z The Atlantic oraz CNN Innovations.

No comments:

Post a Comment